Galeria
Z dzieciństwa mam zaledwie kilka zdjęć. Nie mogłam uwierzyć, że tamta mała dziewczynka w sukience z kaczuszką, która trzyma w dziobie balonik, to naprawdę ja.
Od tych pierwszych zdjęć pielęgnuję w sobie ciekawość przyglądania się utrwalonym chwilom. Fotografowanie nie stało się wprawdzie moim zawodem, ale niewątpliwie jest ważną, codzienną czynnością.
Gdy zatrzymuję się nad liściem, kamieniem albo krajobrazem, nie ma w tym wystudiowanego zamiaru. To spontaniczna potrzeba, która towarzyszy mojemu przemieszczaniu się i obcowaniu z przestrzenią, z dynamiką świata, z naturą. Możliwe, że u podstaw tej czynności tkwi ciągłe poszukiwanie puenty albo punctum.
Dialog ze światłem. Milcząca rozmowa.
Zdarza się, że zdjęcie staje się inspiracją do wiersza. Możliwe też, że fotografie pomagają mi realizować silną we mnie potrzebę upamiętniania. Bywa i tak, że napotkany obraz zostaje tylko w mojej głowie.
Z wyboru. Z szacunku.